środa, 10 lutego 2016

Rozdział 25

- Jak to coś Ci jest ? - wróciłam na swoje miejsce
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć i czy w ogóle powinienem o  tym mówić - uciekł spojrzeniem
- Jezu, no mów! - czułam jak serce coraz bardziej mi łomocze
- No bo ja umieram....- zaczął
- Ale co? Jak? To nie możliwe...- poczułam jak łzy spływają mi po policzkach
- Tak, umieram. Umieram z braku Ciebie. Nie umiem żyć bez Ciebie, próbowałem, nie umiem, przepraszam -mówił 
- Jesteś nienormalny, myślałam że serio Ci coś jest. Wiesz jak się przestraszyłam? - nie potrafiłam opanować łez
- A myślisz że to jest nic? To jest dużo gorsze niż śmierć - podszedł do mnie i otulił swoimi ramionami. Wtuliłam się w jego tors i schowałam swoją głowę tak by nie widział moich łez. Staliśmy tak chwilę a ja poczułam się jak dawniej....
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało - szepnęłam
- Wiem, doskonale wiem co czujesz, bo ja czuję to samo, nie wiem co mam zrobić żebyś znowu mi zaufała, żebyś znowu była moja - zaciskał swoje ręce coraz silniej 
- A ja chciałabym żeby to się nie wydarzyło, żeby było jak kiedyś - wróciłam do stolika
- A ja chciałbym cofnąć czas o tyle żeby wcześniej Ci wszystko wyznać, żeby dużo wcześniej wszystko nam się udało, bez problemów - dołączył do mnie 
- No jak bez problemów? Nie ma życia bez problemów - uśmiechnęłam się
- No tak, więc bez takich problemów, ech - odwzajemnił mój uśmiech
- Przepraszam,  że nie chciałam Cię słuchać, że nie dałam szansy, ale wiesz ja nie umiem żyć z taką świadomością że przez jakiś czas było nas 2, że nie powiedziałeś mi tego od razu, no bo to tak jakbyś  mi nie ufał, może gdybyś mi na spokojnie powiedział o tym wszystkim, teraz byłoby inaczej
- Tak, wiem spieprzyłem, przyznaje się do tego, ale zrobię wszystko żeby Cię odzyskać wiesz - złapał moją rękę
- Ja wiem, że Ty się tak łatwo nie poddajesz, walczysz do końca, o wszystko...- zaczęłam
-...co kocham, tak zawsze walcze do końca o wszystko, zawsze - dokończył
Siedzieliśmy tak rozmawiając, przez moment nie liczyło się nic, wszystko co złe zeszło na dalszy plan, a my próbowaliśmy ułożyć to wszystko w całość.Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem. Tylko u nas jak zawsze wszystko było inaczej. Jeszcze kilka godzin temu mówiłam sobie że  Czas zapomnieć, że był. Zniszczyć w sobie wspomnienia, które wciąż jeszcze ranią. wyrzucić z serca wszystkie słowa, wszystkie gesty, najsłodsze pocałunki i najpiękniejsze spojrzenia. Pozbyć się widocznych śladów jego obecności. Czas żyć życiem. Nie nim. A teraz? byłam zupełnie pogubiona. Głupi paradoks siedzi w mojej psychice. Nie potrafię okazywać uczuć. Zawsze gdy kogos pokocham daje mu do zrozumienia, że jest dla mnie nikim. A teraz było inaczej, za bardzo pokazałam że mi zależy...i szybko tego żałowałam, ale co jeśli to jednak wszystko czego tak na prawdę chce.
-Jeszcze nigdy z nikim nie byłam tak szczęśliwa.Ale też nigdy wcześniej tyle nie płakałam..mimo to i tak chyba muszę poprosić Cię o czas, chwilę czasu - moją rozmowę przerwał Michał dosiadający się do naszego stolika 
-Widzę wszystko się udało, wszystko - uścisnął nasze dłonie 
-Jeszcze nie do końca - powiedziałam
-Dlatego musisz wyjść przed restauracje i tam ktoś nad Tobą popracuje a ja popracuje nad Bartkiem - mówił szczęśliwy Michał
-Cóż za konspiracja - uśmiechnęłam się i wyszłam na zewnątrz, mimo pięknego słońca było dosyć zimno, zaczęłam pocierać swoje ręce, 
- Nadal nie nauczyłaś się nosić czapki - usłyszałam głos swojej przyjaciółki 
-Nadal nie zrozumiałaś, że ja się nie zmienię? - zaśmiałam się i udałam się w jej kierunku, padłyśmy sobie w ramiona jak za starych dobrych czasów, jakby te miesiące rozłąki niczego nie zmieniły w naszym życiu, nie zachwiały naszej przyjaźni, mimo wszystko znowu było jak dawniej
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym co się stało? O waszych problemach - zapytała
-Sama wiesz jakby było, Ty mówiłabyś mi że on mnie kocha i nie chciał mnie skrzywdzić,że ja kocham jego.  Ja bym miała swoje zdanie mimo że chciałabym żeby było jak twierdzisz Ty - odpowiedziałam

-Nie było by tak - zaprzeczyła
-No jak  nie? przypomnieć Ci mam dawne lata..dawne przeżycia - zaśmiałam się 
- No dobra nie było tematu, ale przykro mi że musiałaś sobie radzić z tym sama, wiesz 
-Nie byłam z tym sama z każdej strony słyszałam tylko jak każdy mówi zapomnij o nim.A może ja nie potrafię?
bo łatwo im powiedzieć nie kochaj go. A mi już nawet łez brakowało żeby płakać

-Proszę Cię nie rezygnuj. Może okaże się, że to na niego czekałaś całe życie?
- No a nie mówiłam że tak by było - zaśmiałyśmy się wspólnie 

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 24

- Wybacz, muszę już iść - oddaliłam się krok do tyłu
- Zabawne, a zawsze powtarzałaś, że to ja  uciekam od problemów - przybliżył się znów na niebezpieczną odległość
-Właśnie dobrze powiedziane problemów - uśmiechnęłam się lekko
- Nie łap mnie za słówka, wiesz o co mi  chodzi
- No właśnie kurcze pogubiłam się w tym już jakiś czas temu - odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam w stronę wyjścia
- Każdy ma prawo się pogubić, każdy ma też prawo dostać drugą szansę, nie sądzisz? - podbiegł do mnie
- Ale czego Ty  ode mnie oczekujesz? - odwróciłam się
- Chce żebyś dała mi szansę, żebyś dała sobie wszystko wytłumaczyć, żebyś mnie zrozumiała,wybaczyła mi to co się stało - mówił
- Chyba nie potrafię, nie umiem zapomnieć tego co się stało, może kiedyś ale jeszcze nie teraz, sama nie wiem...
- Sama mówiłaś że nasza przyjaźń jest na zawsze a złamało ją takie coś, przecież wiesz że nie zrobiłem niczego złego
- No popatrz takie małe niewinne coś, to straszne, jak tak mogłam, no bo przecież Ty nie zrobiłeś niczego złego, to tylko ja sobie coś ubzdurałam  - zaczęłam swój monolog.
Wtedy Bartek podszedł do mnie , położył ręce na moich policzkach i ustami zamknął moje usta tak bym nic więcej nie mówiła. Tkwiliśmy tak dłuższą chwilę, czekałam na ten moment bardzo długo, mimo to odsunęłam swoją twarz od jego twarzy.
- Nigdy więcej tego nie rób - szepnęłam
- Przepraszam - powiedział zaciskając swoje ręce na mojej tali
- Puść mnie - próbowałam rozluźnić jego uścisk
- Obiecaj, że dasz mi chwilę rozmowy, tylko tyle - zacisnął ręce jeszcze bardziej
- Proszę, puść mnie - wtedy on rozluźnił swój uścisk a ja pospiesznie  ruszyłam w stronę czekającego autokaru.  Weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Całą drogę patrzyłam na krajobraz za szybą, słuchałam muzyki  i rozpamiętywałam spotkanie z Bartkiem. Mimo upływu czasu moje uczucia nie uległy zmianie, co więcej są jeszcze mocniejsze. On wciąż działa na mnie tak mocno, wciąż sprawia mi drżenie rąk, szybsze bicie serca...Z moich rozmyślań wyrwał mnie Andrzej
- Zamierzasz tu spać ?  - zaśmiał się
- Co? -  zapytałam nie słysząc jego pytania
- Pytałem czy zamierzasz spać dzisiaj w autokarze - powtórzył
- Nie, nie zamierzam - uśmiechnęłam się
- No to chodź do hotelu bo jesteśmy już  na miejscu - podał mi rękę a ja posłusznie ruszyłam za nim.
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju od razu poszłam pod prysznic. Stałam i nadal myślałam o tym wszystkim. Ciepła woda była ukojeniem dla mojego ciała, kiedy wyszłam od razu położyłam się do łóżka, jedyne o czym marzyłam to sen najlepiej kilkunastu godzinny. Mimo potwornego zmęczenia nie mogłam zasnąć, moje myśli były zupełnie nie tam gdzie powinny, dopiero nad ranem odpłynęłam. Ze snu wydarł mnie telefon...jakiś nieznany numer. Nie lubiłam odbierać takich telefonów ....
- Dzień dobry, chciałbym Ci tylko powiedzieć że ....- usłyszałam jakiś męski głos
- Bartek...- przerwałam mu
- Michał, ale cieszę się że myślisz o nim, to dobry znak - powiedział radośnie
- Jaki Michał? - przetarłam oczy
- Facet Twojej przyjaciółki, przyjaciel Twojego faceta - zaśmiał się
- Ekhem - chrząknęłam do telefonu
- No przepraszam, słuchaj mam sprawę do Ciebie - zaczął
- Tak słucham Cię - poprawiłam się na łóżku
- Chodzi o Bartka....
- To chyba nie jest dobry temat do rozmowy
- Wydaje mi się że to powinno Cię zainteresować
- Nie wydaje mi się
- A mi tak. Tu liczy się czas - powiedział zaniepokojony
- Co się dzieje? - zerwałam się na równe nogi
- Wiesz, to chyba nie jest dobra rozmowa na telefon, masz może czas teraz? - powiedział
- Ale że jak teraz? Już? - pytałam
- No tak, za 20 minut w tej restauracji obok hotelu w którym jesteście - oznajmił
- Ale co Ty tu robisz ? - pytałam dalej
- Przyjdź wszystkiego się dowiesz, pytaj o rezerwacje na nazwisko Winiarski, okej?
- No okej - rozłączyłam się i poszłam się jakoś ogarnąć, ciężko było ukryć zmęczenie i nieprzespaną noc mimo to udało mi się zebrać i po wyznaczonym czasie byłam już na miejscu, w recepcji zapytałam o rezerwacje, kelner wskazał mi stolik gdzie się udałam, kiedy zajęłam miejsce dostałam sms-a od Michała że się trochę spóźni, uśmiechnęłam się, a niby to kobiety mają z tym problem, odłożyłam telefon i czekałam.
Wtedy na przeciwko mnie usiadł nie kto inny tylko Bartek,
-Czyli jednak Ci na mnie zależy skoro dowiedziałaś się że coś jest nie tak i tu jesteś - usiadł na przeciwko
-Czyli to był zwykły spisek, a Tobie nic nie jest tak?  - zapytałam wstając z miejsca
- Nie do końca spisek, bo coś mi jest - oznajmił

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 23

Dzisiaj mija dokładnie 4 miesiące od mojego "transferu". Bełchatów nie jest aż taki zły jak myślałam. Najlepsze jest to że dzisiaj w ramach LM gramy mecz z Lube. Tak właśnie z zespołem mojego Bartka, a nie przepraszam on już nie jest mój a tak właściwie to nawet nigdy moim nie był. Przez pół dnia  szukałam wyjścia z tej sytuacji,  planowałam jakoś wykręcić się z tego meczu. Jeśli go teraz zobaczę to cała moja próba zapomnienia straci jakąkolwiek siłę. Czas szybko płynął, godziny mijały, wskazówki kręciły się coraz szybciej, aż w końcu wybiła ta godzina w której trzeba było jechać na halę. Siedząc w autokarze czułam zdenerwowanie, panikowałam, nie wiedziałam co mam robić, jak się zachować... Iść z nim porozmawiać czy udawać że go nie znam i że nic nie znaczył? Nie tak się nie da, emocje sięgały zenitu. Kiedy już byliśmy na  miejscu modliłam  się tylko żeby go nie zobaczyć, żeby na niego przypadkiem nie wpaść, wiedziałam że to jest niemożliwe mimo to chciałam w to wierzyć. Jak się okazało los był dla mnie łaskawy bo dowiedziałam się że Bartka w tym meczu nie zobaczę, rozejrzałam się po hali, próbowałam wypatrzeć go na trybunach. Było to naiwne, nie chciałam go widzieć ale z drugiej byłam ciekawa jak  wygląda, czy się zmienił, czy kogoś ma. Od naszego pożegnania nie śledziłam informacji o nim, o jego karierze ani o życiu prywatnym. Wmawiałam sobie że mnie to nie interesuje ale z drugiej.... ehh. W końcu rozległ się pierwszy gwizdek. Mecz był potwornie trudny. Przez dwa pierwsze sety radziliśmy sobie świetnie.  W końcu trener podczas przerwy poinformował mnie że musi mnie zmienić co więcej robi to dla mojego dobra. Stałam w kwadracie nie rozumiejąc kompletnie jego decyzji, rozmyślając o tym co źle zrobiłam.... Aż do tego momentu w którym okazało się że Bartek zagra .....wszedł na boisko i wtedy moje serce zamarło. Patrzyłam na niego jak wtedy kiedy nasza znajomość się rozwijała. Chciałam nakarmić moje wygłodniałe jego widoku oczy. Wydawało mi się że patrzę kilka minut, ale jak się okazało patrzyłam na niego przez cały set, czyli jakieś  pół godziny. Okazało się że i ten set również był dla nas. I nadszedł ten potworny moment kiedy trzeba było stanąć pod siatką i podać sobie ręce. Szłam i czułam jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Stanęłam na samym końcu licząc że szybko przez to przemknę, ale los poraz kolejny sobie zadrwił i w zespole Lube na końcu stał on. I nadszedł ten moment kiedy moja ręka wylądowała w jego. Podniosłam głowę by poraz ostatni go zobaczyć. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały i lewy kącik jego ust powędrował ku górze. Zawsze tak robił kiedy chciał się zalotnie uśmiechnąć. Wtedy już wiedziałam że w jednym ułamku sekundy straciłam 4 miesiące trudnej walki by o nim zapomnieć. Jak widać nie da się zapomnieć o ludziach których się kochało, to po prostu niemożliwe.
- Gratuluje, dobry mecz - uśmiechnął się nadal trzymając moją rękę
Chciałam w tym momencie rzucić mu się na szyję i wyznać jak bardzo mi go brakowało i ile dla mnie znaczy. Ale zdobyłam się tylko na chłodne - Dzięki - wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Podbiegłam do mojej drużyny by razem cieszyć  się z wygranej. Aż w końcu poszłm do szatni by się odświeżyć i wrócić do hotelu bo mieliśmy już wolny  wieczór. Wyszlam przed halę i rozejrzałam się dookoła, plac opustoszał, więc i na mnie przyszła pora. Ruszyłam przed siebie i kiedy schodziłam ze schodów usłyszałam pytanie
- Można autograf?
- Dla wiernych kibiców zawsze -  odwróciłam się z uśmiechem
- Zawsze byłem i będę Twoim najwierniejszym kibicem - ujrzałam Bartka i momentalnie zamiast uśmiechu pojawiła się panika
- Dobrze Ci zrobił ten transfer, w końcu masz możliwości się rozwijać, nadal śledze Twoje postępy - dodał
- Ja niestety Twoich nie - wydusiłam z siebie
- Wiem nie dziwie Ci się, rozumiem że nie chciałaś i nie chcesz mnie widzieć - ponownie się uśmiechnął
-Nie chciałam Cię widzieć ale Cie widziałam przez te cholerne 4 miesiące - mój wzrok utkwił w podłodze
- Jak to? Przecież mówiłaś że nie śledzilaś moich postępów - podszedł bliżej
- Bo nie śledziłam
- Więc jak to możliwe? - zapytał
- Widziałam Cie każdej cholernej nocy kiedy tylko zamykałam oczy - powiedziałam drżącym głosem
- Więc Ty mnie nadal kochasz ? - podszedł i podniósł moją głowę tak że nasze oczy znowu się spotkały
- Niestety nigdy nie przestałam Cię kochać co więcej nigdy nie przestanę i doskonale o tym wiesz
- Wiem też że już nigdy mi nie zaufasz i nasze drogi znowu się rozejdą i tym razem na wiele dłużej niż jakieś 4 miesiące - oparł swoje czoło o moje
- Znowu musimy się rozstać, tym razem na poważnie bez żadnych powrotów - polozylam rękę na jego policzku
- Kocham Cie dlatego odejde jeśli to sprawi że będziesz szczęśliwa to odejde na zawsze, musisz mi to tylko powiedzieć prosto w oczy, że mnie nie chcesz, że nie kochasz i że nic nie znacze....wtedy odejdę...