środa, 13 czerwca 2018

Rozdział 34

-O czym myślisz? - odgarnął oje włosy z policzka
-O nas - uśmiechnęłam się do niego
-I co wymyśliłaś? - odwzajemnił uśmiech
-Myślę, ile jeszcze będziemy musieli przejść złych rzeczy
-Limit nieszczęść i porażek na naszą dwójkę chyba się wyczerpał
-No właśnie, chyba...
- Nie myślimy teraz o tym. Okej?
-Słuchaj, wyjedźmy gdzieś.  Chociaż na tydzień, nawet na Mazury.
-Masz rację! - Bartek wstał z łóżka i złapał za telefon
-Gdzie dzwonisz? - podeszłam do niego
-Do Winiara - przyłożył palec do moich ust bym nic już nie mówiła.
Wyrwałam telefon z jego dłoni i rozłączyłam połączenie.
-Co Ty robisz?
-Od nich też chce odpocząć
-Stało się coś?
Spojrzałam tylko na niego.
-Limit nieszczęść się wyczerpał tak? Skoro ona myśli że ja mogłabym Cię zdradzić to ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego, rozumiesz?
Nie wiem jak Ty ale ja jestem gotowa do wyjazdu - wskazałam na walizki przyniesione przez Michała
-Chcesz jechać w stroju pszczółki? - uśmiechnął się i podszedł by schować mnie w ramionach
-A co jest złego w stroju pszczółki?
-Co jak co, ale to w pasiaku Ci najlepiej
-Najlepiej to jest mi w Twoich ramionach - schowałam głowę w jego tors
-Kocham Cię - pocałował moje czoło
Wyrywając się z uścisku podeszłam do walizek.  Czas ogarnąć swoje życie, ale najpierw walizki. Zaczęłam od najmniejszej bo moje chęci wcale nie były większe.
Kiedy rozsunęłam suwak, zaczęłam wyciągać pojedyncze rzeczy i ubrania. W końcu trafiłam na coś szeleszczącego. Żelki anyżkowe? Skąd się tu wzięły. Kiedy wyciągnęłam, zobaczyłam przyklejoną karteczkę.  "Wiem że ich nie lubisz, ale to dzięki nim znaleźliśmy powód do rozmowy. Nie zapomnij o mnie A."  Uśmiechnęłam się do siebie mimowolnie i odczepiłam karteczkę a żelki kładąc na stole.
-Pomóc Ci? - Bartek wparował do pokoju
-Nie nie. Idź odpoczywaj
-No może jednak się przydam - rozsiadł się na kanapie
-Bartek..Idź stąd bo mnie rozpraszasz
-Uuu, a co to za żelki? - wyciągnął rękę w kierunku paczuszk, która leżała na stole
- Nie lubisz takich
-Ty też nie, więc po co Ci one? Wrzucę do kosza - Wstał i skierował się w stronę kuchni
-Zostaw - chwycilam jego rękę
-Yyyy - Bartek spojrzał wymownie
-Zostawię, może ktoś lubi- pocałowałam go by uciszyć kolejne pytania
-No okej - posłusznie odłożył je na swoje miejsce..powiedzmy że wierzę w tą wersję
Odwróciłam się i zaczęłam pospiesznie składać swoje rzeczy. Zajęło to kilkanaście może kilkadziesiąt minut, ale większość była zrobiona. Usiadłam na kanapie. I zaczęłam myśleć o Andrzeju. Co by było gdyby Bartek znalazł tą karteczkę. Pewnie kolejny raz wpadłby w furię...
-Chyba trzeba będzie dokupić jakąś szafę- Bartek usiadł obok
-Co? - wyrwałam się z rozmyślań
-Dwie nowe?
-Co dwie?
-No szafy. Żeby pomieścić Twoje rzeczy. Bo chyba zostajesz u mnie
-Bartek, ustalimy coś
-Czyli jednak nie zamieszkamy razem? - jego entuzjazm zleciał do zera
- Nie. Posłuchaj, ustalimy coś. Od teraz zawsze o wszystkim sobie mówimy. Okej? - spojrzałam czy informacja dotarła
-Okej- przytaknął
-I wysłuchujesz wszystkiego do końca zanim zaczniesz mnie o coś osądzać  - załapałam go za rękę
-Mam sie bać?
-Nie. Po prostu wiesz że ktoś miesza. I pewnie będziemy wystawieni na niejedną próbę..musimy słuchać siebie nawzajem A nie wszystkich dookoła. A te żelki są od Andrzeja na pamiątkę
-Czyli je wyrzucam- wstał i pospiesznie ruszył w kierunku kuchni
-Bartek, Ty serio z tego wszystkiego słyszałeś tylko to co chciałeś? Chyba ustaliliśmy coś. A Andrzej jako jeden z nielicznych był po Twojej stronie i robił wszystko żeby Ci pomóc.
- To co? Ja mam mu teraz dziękować ?  Wysłać mu kwiaty czy czekoladki?
-Jeszcze jedno słowo i przysięgam że mnie więcej nie zobaczysz
-Przepraszam - złapał mnie za ręce
-Limit porażek wyczerpany A ciągle jakieś dokładasz...

niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 33

Patrzyłam na niego całą drogę, śpiąc nadal delikatnie trzymał rękę na moim brzuchu, od czasu do czasu przebudzając się i delikatnie głaszcząc. Nie wiem nawet kiedy ta droga minęła mi w mgnieniu oka.
-Kochanie, dotarliśmy - pogładziłam jego policzek
-Co? już? - przetarł oczy
-Tak, już. Całą drogę smacznie spałeś - uśmiechnęłam się do niego
-Przepraszam, byłem zmęczony - poprawił się na siedzeniu
-To dobrze że odpocząłeś, teraz idziemy do domu, możesz ponownie zasnąć - wysiadłam z samochodu i otworzyłam bagażnik
-Wezmę te rzeczy, Ty nie możesz dźwigać - złapał za bagaż
-No ale Ty też nie możesz - Michał zabrał nasze rzeczy
- Dobrze, że was mamy - Kurek spojrzał na Winiarskiego
-A no bardzo dobrze, to co odstawiamy wasze rzeczy i jedziemy - Kamila z powrotem wsiadła do samochodu
-A jej co? - Kurek spojrzał wymownie na Kamilę
-Całą drogę miała jakieś fochy - Winiar szepnął do Kurka
-O stary to powodzenia  - Winiar z Kurkiem poszli w stronę mieszkania z bagażami
-Wszystko dobrze? - otworzyłam drzwi od samochodu
-Serio? interesuje cie to?
-Co jest?
-Ty na pewno się nie dowiesz, nie rozumiem jak mogłaś tak się zachować - spojrzała chłodno
-Moment, jak niby?
-Dostałam bardzo ciekawą wiadomość
-Jaką?
-No proszę, nie udawaj że nie wiesz'
-Nie wiem, ale mam nadzieję że się dowiem
-Czyje to dziecko? - zapytała
-Co? - spojrzałam na nią
-No co? głucha jesteś?
-Chyba nie rozumiem...
-No to patrz - podsunęła mi pod nos telefon z wiadomością
-Ty serio myślisz..jak możesz? - spojrzałam na nią ostatni raz i skierowałam się w stronę mieszkania, po drodze mijając Winiara.
-Halo, teraz na Ciebie foszek przeszedł? - zaśmiał się
-Nie odzywaj się do mnie - zatrzymałam się
-Co?
-To co słyszysz, nie chce was więcej tutaj widzieć, zrozumiano?
-Daria, ale co się stało?
-Porozmawiaj sobie z Kamilą to się dowiesz. Nie ma sensu się tłumaczyć bo wiadomo komu uwierzysz - weszłam do środka  i zamknęłam za sobą drzwi. Bartek leżał na kanapie, oglądając coś w telewizji. Oparłam się o drzwi, łapiąc się za głowę, zbierałam myśli.
-Masz jeszcze numer do Natalii?
-Co? Ej co jest? - Kurek podszedł do mnie.  - Źle się czujesz? chodź usiądź sobie, wody przyniosę
 -Masz do niej numer?
-Co? nie! niby po co? A Tobie po co?
-Ktoś wysłał Kamili smsa że Cie zdradziłam, rozumiesz? Ona serio myśli że to prawda, że ja Ciebie...- spojrzałam na niego
-Wiem, wiem też dostałem i podejrzewam że Ty też takiego dostaniesz, nie chciałem Cię martwić, ale znowu ktoś miesza... proszę tylko żebyś się nie denerwowała
-Ale jak mam się nie denerwować ? - usiadłam na kanapie
-Proszę... - Bartek usiadł obok
-Tak, masz rację...- kiwnęłam głową...- muszę też wyjaśnić Ci pewną rzecz
-Tak?
-Wtedy w szpitalu...
-Coś nie tak z dzieckiem?
-Właściwie i tak i nie
-Co masz na myśli
-Ja wtedy byłam zapytać po prostu o Ciebie, a Ty...- zaczęłam
-A ja głupi...heh....czyli nie - wstał z kanapy i zaczął krążyć w okół stołu
-Bartek...no jeszcze nie...jeszcze..- podeszłam do niego i objęłam od tyłu jego plecy, łącząc ręce na jego brzuchu
-Obiecujesz że będzie? - pogładził moje dłonie
-Oczywiście, że będzie i to nie jedno, tyle na ile nam życie i zdrowie pozwoli - przycisnęłam brodę do jego pleców
-W takim razie mam propozycję..- odwrócił się przodem w moją stronę i splótł ręce na moich biodrach
-Jaką?
-Zacznijmy działać już teraz - pocałował mnie w szyję
-O nie nie kolego, Ty nie możesz - odsunęłam jego głowę
-Jak nie mogę? mogę - ponownie wtopił wargi w moją szyję
-Barteeek - odsunęłam się ponownie
-No co? - zaśmiał się
-Masz się oszczędzać i odpoczywać, tak? - spojrzałam na niego
-No tak tak...
-No, dlatego proszę grzecznie iść spać - wskazałam ręką na kanapę
-Po wszystkim pójdę grzecznie spać, a teraz mam lepsze rzeczy do roboty -  złapał mnie za rękę i ciągnąc mnie za sobą zaprowadził do sypialni
-Widzisz, nawet sam siebie zaprowadziłem do sypialni, żebym miał wygodniej i żebyś Ty miała dobrze - zaśmiał się
-Jesteś pewien?
-Czego? - podszedł i rozpiął guzik koszuli
-Że możesz, no wiesz...czy na pewno...- zaczęłam
-Ciiii- położył palec na moich ustach
-Jestem pewien, że oboje będziemy zadowoleni, to Ci mogę obiecać..

wtorek, 3 stycznia 2017

Rozdział 32

-No pięknie - do sali weszła Kamila z Michałem
-To chyba znaczy, że ja będę musiał poprowadzić, co? - zapytał Winiar
-No chyba tak - przytaknął  Bartek wstając podpierając się o łóżko
-Dobra, jedziemy, ja wezmę Twoje rzeczy i widzimy się przy samochodzie - wyszliśmy na korytarz i zmierzaliśmy w stronę wyjścia,
-Kama - złapałam za rękę swoją przyjaciółkę
-Co jest ? - zapytała
-Weźmiesz? Ja muszę coś załatwić - podałam jej rzeczy Bartka
-Co załatwić?
-Po prostu to weź - uśmiechnęłam się do niej i poszłam w stronę gabinetu lekarskiego.
-Można? -otworzyłam drzwi
-Tak, proszę. W czym mogę pomóc? -lekarz wskazał ręką na krzesło
-Chciałam tylko zapytać, czy z Bartkiem wszystko w porządku. Czy to nic poważnego i czy można bezpiecznie zabrać go do domu?
-Oczywiście, proszę zabrać Bartka na wakacje, I troszkę go oszczędzać, wydaje mi się że miesiąc i pacjent będzie jak nowo narodzony.
-Dziękuję bardzo - podałam mu rękę i wyszłam na korytarz, nie ukrywam pełna ulgi, że Bartkowi nic nie grozi.
-Po co byłaś u lekarza? - poczułam na sobie rękę Bartka
-Po nic kochanie, chodź jedziemy - podałam mu rękę
-Jak to po nic? Coś się dzieje?
-Nic się nie dzieje, chodźmy - ruszyłam pospiesznie w stronę wyjścia
-Czy to znaczy...- podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona
-Co? - spytałam zdziwiona
-,Że będę? że my? Tak się cieszę - złapał mnie w pasie i uniósł do góry
-Bartek - krzyknęłam do niego
-Przepraszam, ale chyba nie zrobiłem mu w ten sposób krzywdy? - postawił mnie z powrotem na ziemię.
- Sobie zrobisz krzywdę, zaraz...mu? komu? - dotarło do mnie co właśnie się stało
-No mojemu synowi, ludzie będę miał syna, albo córkę, to najszczęśliwszy dzień w moim życiu - wyszedł ze szpitala ... - najpierw zgodziłaś się być moją żoną a teraz powiększy nam się rodzina - odwrócił się w moją stronę..- nie cieszysz się?
-Ale ja nie ... - zaczęłam
-Rozumiem, jesteś w szoku. Ja też jestem, ale jestem prze-szczęśliwy
Bartek dotarł do samochodu i oznajmił radosną nowinę przyjaciołom, Usiadł szczęśliwy i czekał na powrót. Gdy dotarłam do samochodu, wszyscy rzucili się w wir gratulacji i planowania jak będzie wyglądała przyszłość
-Wybierzcie mu imię mimo że jeszcze go nie ma i nie wiadomo kiedy będzie - burknęłam
-Właśnie? A kiedy będzie? za 9 miesięcy? czy szybciej? Który to miesiąc - złapał mnie za rękę
-Bartek nie wiem, bo nie jestem...
-Jasnowidzem, wiem trzeba zrobić badania, zaraz jak przyjedziemy do Rzeszowa umówię cię...znaczy nas na wizytę, wtedy będzie jasne co i jak, A płeć już będzie wiadomo jaka?
-To za wcześnie - zaśmiała się Kamila
-A skąd wiesz może już można ? - zasugerował Winiar
-Bo jestem kobietą i co nieco wiem w tej kwestii?
-Właśnie a może zamiast wiedzieć to zaczniemy działać w tym temacie
- Wiesz że na razie to za szybko, na razie chce się rozwijać, trenować
-No tak, zazdroszczę Wam -Winiar spojrzał na mój brzuch
-Patrz na drogę - krzyknęłam do niego
-Właśnie, skup się na drodze - Kamila szturchnęła go w ramię
- I nie stresuj kobiety w ciąży - Bartek objął mnie i położył rękę na brzuchu...- myślisz, że ono czuje?
-Przestań!
-Dobrze, ale wiesz, bardzo się cieszę że będziemy mieć rodzinę, taką prawdziwą. Zamieszkamy u mnie, weźmiemy ślub, urodzisz dziecko. To będzie bardzo dobry rok.
-Będzie dobry, ale na dziecko trzeba będzie poczekać - pogładziłam jego policzek
- No tak termin będzie na przyszły rok, zapewne. Ale to znaczy że przyszły rok będzie jeszcze lepszy - pogładził moją rękę
-Tak, kochanie będzie...



niedziela, 30 października 2016

Rozdział 31

Siedziałam na korytarzu a w uszach wciąż brzmiał dźwięk karetki, słowa lekarzy mieszały mi się w głowie naprzemian z biciem serca. 
- No gdzie jesteście ?? Umawialiśmy się na 10, jest 11 co was tak zajęło?  - usłyszałam głos przyjaciółki
- No hallo...? Mam wam dać jeszcze chwilę?  Rozumiem - kontynuowała zadowolona
-...w szpitalu, jesteśmy w szpitalu, przeze mnie...- rozłączyłam się
Siedziałam i patrzyłam w ścianę, do czasu w którym na miejsce dotarli nasi przyjaciele.
- Co się stało? - Kamila usiadła obok i ścisnęła moją dłoń
- To moja wina - szepnęłam
- Twoja! I jeśli mu się coś stanie, odpowiesz za to - krzyknął Michał
- Przestań tak mówić - wtrąciła Kamila
- Nie, on ma rację. To jest moja wina. - przytaknęłam
- Oczywiście że tak. Nie możesz mu po prostu odpuścić? Wybaczyć albo po prostu od niego odejść? - mówił podniesionym tonem
- Ja właśnie chciałam od niego odejść, wtedy to się stało - nadal mówiłam szeptem
- Michał daj już spokój to ich sprawa
- Dopóki są naszymi przyjaciółmi to nasza sprawa, ktoś musi w końcu zareagować. Nie widzisz co ona wyprawia?
- Ona? Przecież to Bartek zniszczył ten związek. Daria mu w końcu wybaczyła a on zachowuje się jak król życia - zaczęło wrzeć
- Kamila, Michał ma rację to moja wina bo gdybym była odpowiednia nie doszło by do tego. Bartek nie musiał by mnie oszukiwać bo to moja wina że go kocham i moja wina ze chciałam być tą jedyną a gdy on to zrozumiał myśli że tylko jeśli będę... - mówiłam
- Przepraszam, nie chciałem cię obwiniać - przerwał mi
- Przecież tylko stwierdziłeś fakty, nie? - spojrzałam na niego
- Przepraszam, to ze strachu - podszedł i objął mnie
-Rozumiem. .
Tak na prawdę nie rozumiałam, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Każdy widział inne błędy. Każdy widział problemy w każdym. Może to był sposób by rozwiązać tą sytuację.
- Kto z państwa jest rodziną do pana Bartka? - zapytał lekarz który wyszedł z sali
- Ona - powiedziała Kamila wypychając mnie przed lekarza
- Tak, ja - kiwnęłam znacząco głową
- Może pani wejść do sali - lekarz pokazał ręką na drzwi
- Ale to znaczy że wszystko w porządku?  - zapytał Winiarski
- Tak, a co miałoby nie być? W tym stanie to normalne - skomentował lekarz
- Moment, w jakim stanie?  - spojrzałam na niego
- Pan Kurek jest już znany w naszym gronie,  niezwykle uparty człowiek od 3 sezonów wysyłamy go  na odpoczynek, więc jeśli dalej tak będzie to spotkamy się jeszcze kilka razy - uśmiechnął się
- Czy to niebezpieczne? - wtrąciła Kamila
- Na dłuższą metę na pewno, a teraz proszę niech Pani wejdzie i można zabierać pacjenta ze sobą - ponownie się uśmiechnął
-To może przełożyć powrót do Rzeszowa?  - zaproponowała Kamila
- Nie będzie trzeba - uśmiechnęłam się  i weszłam do sali.
Bartek siedział na łóżku, podpięty do kroplówki i zerkał przez okno, usiadłam obok niego i otarłam policzki na których było jeszcze sporo cierpienia w postaci łez.
-Przepraszam,  znowu moja wina - powiedział nadal patrząc przez okno
- Przepraszam, znowu moja wina - powtórzyłam po nim
Wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał wymownie.
- No co? Odpinaj kroplówkę jedziemy do naszego domu - powiedziałam wstając z miejsca
- Naszego? Czy to znaczy? - odpiął kroplówkę i zerwał się z łóżka
- Tak właśnie to znaczy - pogładziłam jego policzki
- Zaczekaj muszę klęknąć ale musisz mi pomóc - złapał moje ręce
- Nie musisz klękać, zgadzam się się bez tego
- Muszę, bo to znak że ofiaruje Ci siebie więc mi pomóż
- Dobrze już - podałam mu rękę a on upadł na kolano. I wcisnął na mój palec pierścionek który dwukrotnie odrzuciłam
- Więc, zechcesz spędzić ze mną reszta życia?
- Z całą przyjemnością chcę - uklęknęłam razem z nim a nasze usta w końcu przypieczętowały radosną chwilę

piątek, 21 października 2016

Rozdział 30

- Skoro wszystko okej to dlaczego uciekłaś i zamknęłaś się w łazience? - nadal próbował dostać się do środka
- Nie uciekłam po prostu chce wziąć prysznic - próbowałam zmienić temat
- A ja chce wziąć Ciebie za żonę, więc otwórz drzwi - szarpnął za klamkę
- Ale ja nie chce, rozumiesz - wyszłam do niego
- Dlaczego? - zobaczyłam smutek na jego twarzy
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze chwilę, proszę - spojrzałam na niego
-Czy to znaczy że mnie nie kochasz?
-Kocham najbardziej na świecie, ale ja nie jestem jeszcze gotowa na takie poważne decyzję, zwłaszcza że dopiero co wszystko się wyjaśniło, zaczekajmy jeszcze chwilę
- Masz rację, co ja sobie myślałem, heh. Że co wrócę po kilku miesiącach, Ty mi wybaczysz i staniemy na ślubnym kobiercu
-Przestań, przecież nie powiedziałam nie
-Ani tak
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze jakiś czas, zanim to wszystko się ułoży, kilka tygodni może miesięcy
-Tak, może od razu kilka lat? zanim się zdecydujesz czego chcesz - podniósł ton
- Nie zaczynaj, proszę Cię - spojrzałam na niego
-Jasne, moja wina. Zawsze
- Nie zachowuj się jak dziecko
- Jasne jak dziecko, spójrz w końcu jak Ty się zachowujesz
-Jesteś jak rozkapryszony gówniarz, nie mam ochoty z Tobą gadać - wzięłam kurtkę i wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Szłam przed siebie, gdzie mnie nogi poniosą, nie poniosły za daleko bo tylko do sąsiedniego parku, usiadłam na ławce, czułam jak łzy ciekną po moich policzkach, cholerna bezradność, to uczucie kiedy kogoś kochasz a on swoim zachowaniem rujnuje wszystko, wiem że też nie jestem idealna ale kocham go najbardziej na świecie, mimo wszystko nie jestem gotowa na oświadczyny, które pewnie i tak niczego by nie zmieniły, tylko podczas kłótni przed trzaśnięciem drzwi leciałby pierścionek z palca w jego kierunku. Zanim oboje nie dojrzejemy do tego, to nie ma sensu..
Siedziałam i patrzyłam przed siebie, mimo że łzy rozmazywały mi obraz przede mną, ujrzałam go, szedł w moją stronę. Usiadł obok i siedzieliśmy w milczeniu... słyszałam łomot serca, mojego i jego. Nawet one nie łomotały równym rytmem.
 -Miałem ostatnią szansę i ją zmarnowałem..
-Ja nie miałam i też nie podołałam
-I co teraz?
-Jest jedno wyjście.
-Przyjmiesz zaręczyny? - spojrzał
-Ty pojedziesz do Japonii ja zostanę tutaj - wstałam z miejsca i poszłam w stronę hotelu
-Nie mówisz poważnie - złapał mnie za rękę
- Mówię poważnie Bartek, tak będzie najlepiej
-Najlepiej? Dla kogo do cholery? - krzyknął
-Dla Ciebie i dla mnie, ta cała sytuacja coraz bardziej mnie dobija zamiast sprawiać że jestem szczęśliwa, nie potrafimy być razem i doskonale o tym wiemy, ciągle próbujemy i nic, zawsze się kończy ZAWSZE
-Toksyczny związek, toksyczny ja, prawda?
-Nie..widocznie nie jesteśmy sobie pisani i powinniśmy byli zostać przy przyjaźni tak byłoby
najlepiej
-Kochasz mnie? - złapał moje ręcę
-Doskonale wiesz że Cię kocham ale jak widać to za mało na to by być razem, przepraszam...- wyrwałam się z uścisku i ponownie ruszyłam przed siebie
-Daria...- szepnął
- Proszę nie utrudniaj - odwróciłam się i zobaczyłam Bartka leżącego nieruchomo na chodniku...

wtorek, 13 września 2016

Rozdział 29

- Ale to już nie ważne, skierował się w stronę wyjścia 
- No jak to nie ważne, skoro zacząłeś to mów - serce waliło mi jak opętane
-Nie powiem, to nic co mogłoby Cię interesować 
- Skoro chodzi o Ciebie to oczywiste że mnie to interesuje
- Interesuje Cię? - spojrzał zalotnie
-Mówisz, czy nie? - podniosłam ton 
- Mam troszkę złe wyniki ale dostałem już tabletki i muszę odpoczywać, tyle ale przyznam szczerze że spanikowałem, bałem się że to może być coś poważniejszego na tyle że będę mógł Cię stracić
- Tracisz mnie coraz częściej takim zachowaniem jak dzisiaj
- Przepraszam, nie dorosłem do związku, chciałbym już mieć na papierze że jesteś moja, a na palcu mielibyśmy swoje "nadajniki" byłbym pewien że nie odejdziesz a tak..
- W życiu nigdy nie możemy mieć pewności czy ktoś nas nie zostawi, czy ktoś nie odejdzie...
-Wiem, kilka razy słono się o tym przekonałem 
- Ja też..
-Więc nie pozwólmy aby nasze zachowanie zniszczyło to co jest między nami, nie pozwólmy po raz kolejny się stracić, bo jak Ciebie stracę to nie mam sensu żyć
- Bartek, musisz się bardzo poważnie zastanowić nad tym co wyprawiasz
- Wiem, ale ta cała zazdrość jest ze strachu że odejdziesz
- Jestem już zmęczona tym, na prawdę, boję się cokolwiek zrobić czy powiedzieć bo wiem jak zareagujesz, czasem nie muszę nic robić a Ty sam wymyślasz sobie jakieś historie
-Przysięgam Ci że się zmienię, że to ostatni raz, zacznijmy wszystko od nowa - klęknął przede mną łapiąc moje ręce
- Ile razy już to słyszałam?
-Wiem. Przysięgam ostatni raz, ostatnia szansa - 
-Ostatnia szansa, więcej ich nie będzie, rozumiesz? - pogładziłam jego policzek
-Zrobię wszystko żebyś nie żałowała że dałaś mi tą szansę, zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa - zerwał się z kolan i ucałował mnie w czoło
-Dobra koniec tych czułości, muszę się spakować bo rano czeka nas długa trasa do domu - uśmiechnęłam się sama do siebie. 
Zbierałam swoje rzeczy, składałam i układałam je do walizki, bolało mnie serce na samą myśl że to już koniec, koniec pewnego etapu w moim życiu, wiedziałam też że coś się kończy coś zaczyna. 
W Resovii do rywalizacji o miejsce miałam tylko jedną osobę a nie jak w zeszłym sezonie aż trzy. Może tym razem będzie łatwiej, w końcu nie można całe życie komuś ustępować, trzeba walczyć o swoje marzenia. Mimo wszystko czułam jak szklą mi się oczy, które co chwilę musiałam przecierać, Bartek chodził i sprawdzał czy wszystko zabrałam, czy czasem nie zapomniałam o jakimś drobiazgu, jeśli tylko zauważył że coś nie jest jeszcze spakowane, od razu wrzucał to do walizki 
-Wiesz jak to mówią jak się coś zostawi to się tam wróci - zaśmiał się
-Dobra tą możesz już spakować do samochodu - zasunęłam zamek w walizce 
- Tak jest - posłusznie wykonał mój rozkaz  
A ja dalej chodziłam po pokoju i przeglądałam ile jeszcze tego jest
-Kamisia melduje swoją pomoc - zza drzwi wyłoniła się moja przyjaciółka
- No to rychło w czas, już prawie wszystko zrobione, całe moje życie zmieściło się w jedną walizkę - skrzywiłam się 
- Schowałaś Bartka do walizki? Jak mogłaś - zaśmiała się 
- Ha ha ha bardzo śmieszne - spojrzałam na nią
-Noo daj spokój, śmieszne to było - dalej cieszyło ją to co powiedziała 
-No troszkę było śmieszne - przyznałam jej rację
- Wiedziałam - powiedziała dumna z siebie 
-Dobra wszystko jest gotowe do drogi - usiadłam w końcu na łóżku
- To 10 przed samochodem i ciśniemy na Rzeszów - pomachała jeszcze znikając na korytarzu 
-Wszystko zaniesione, coś jeszcze ? - zapytał Bartek wchodząc zdyszany do pokoju
-Już tyle, wszystko spakowane i zaniesione - spojrzałam na niego
- Serio? Jedna walizka? - odwzajemnił spojrzenie
- Nie potrzeba mi wiele, kochanie 
-No tak, ja idę się wykąpać, zaraz wracam - pocałował mnie w głowę
- Idź idź - położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit
- Podaj mi maszynkę - krzyknął Bartek
- Ta zostaw ten zarost, nawet Ci pasuje - powiedziałam i posłusznie wstałam i zaczęłam szukać w jego rzeczach, gorszy bałagan niż u dziewczyn w torebce, wsunęłam rękę głębiej i trafiłam na coś dziwnego, moja ciekawość wygrała i wyciągnęłam dziwny obiekt, całkiem ładne pudełeczko, przecież to jest to po pierścionku dla Kamy, ale po co mu to, otworzyłam pudełeczko i wcale nie było takie puste.
-Znalazłaś? - z łazienki wyszedł Bartek 
-Yyyy tak tak znalazłam - podałam mu maszynkę która jak się okazało leżała w dosyć widocznym miejscu 
- Wszystko dobrze? - objął mnie i odebrał maszynkę
- Wszystko dobrze - zacisnęłam pudełeczko tak żeby się nie zorientował że go znalazłam
- Na pewno? - uśmiechnął się
-Tak, na pewno, wracaj do łazienki - mówiłam coraz bardziej zestresowana
- Już wracam no, jeszcze tylko znajdę piankę - przysunął się do swoich rzeczy
- To idź ja Ci znajdę - zaproponowałam 
-Nie, nie, nie, ja sobie sam znajdę, odsunął mnie na bezpieczną odległość i zaczął szukać
-Pianka jest w łazience - krzyknęłam 
- No to w porę mi mówisz - odwrócił się w moją stronę 
-No to idź idź - patrzyłam na niego
- No to skoro tak to może uklęknę? uśmiechnął się 
-Co? po co? - nie wiedziałam co się dzieje
-No troszkę Ci wystaje pudełeczko z rączki kochanie - wskazał dłonią
-Yyy tak masz rację proszę - podałam mu pudełeczko
- W takim razie chyba..- zaczął 
-To skoro Ty nie idziesz ja się wykąpie - przerwałam mu i uciekłam do łazienki
Oparłam się o drzwi i próbowałam ochłonąć.. W sumie nic nie pomagało
-Wszystko okej? - Bartek zbliżył się do drzwi i próbował wejść
-Wszystko okej - przekręciłam klucz tak by nie mógł wejść 

czwartek, 8 września 2016

Rozdział 28

Wybiegłam przed hotel, panowie zawzięcie o czymś dyskutowali, nawet nie zauważyli że lekko się spóźniłam. Weszłam do autokaru i zajełam swoje miejsce, włożyłam słuchawki do uszu i nawet nie zdążyłam włączyć muzyki kiedy obok pojawił się Andrzej
-No cześć sprawę mam - uśmiechnął się i zajął miejsce obok
-No cześć a jaką?  - wyciągnęłam słuchawki z uszu
-Wiesz że trener chciałby żebyś została z nami na kolejny sezon?
- No coś Ty, na prawdę ? - zapytałam zaskoczona
-Na prawdę chciałem Ci przekazać tą informację żebyś się zastanowiła i zanim zdążyłam o cokolowiek zapytać Andrzej podreptał na swoje miejsce.
Byłam zaskoczona tą propozycją, ktoś wreszcie chce mnie w swoim klubie, może w Skrze jestem im potrzebna, bardzo ucieszyła mnie ta propozycja. Byłam nią tak pochłonięta że nie zauważyłam kiedy nasz autokar został pusty. Jak zwykle dotarłam ostatnia. Ale wszyscy się już zdążyli do tego przyzwyczaić i w sumie ja też zdążyłam się przyzwyczaić, do tej sytuacji, do klubu, do tych ludzi.
Trening i rozgrzewka minęły mi błyskawicznie, w końcu zaczął się mecz, decydujący mecz, mój ostatni mecz w żółto-czarnych barwach. Nie było lekko ale w tej dyscyplinie nigdy nie ma lekko.
Było przykro przegrać czwartego seta, ale taki jest sport, mimo dużej przewagi roztrwoniliśmy punkty i to się na nas zemściło. Wszyscy byliśmy wkurzeni tą sytuacją ale każdy udawał że jest okej. Każdy rzucał jakieś motywujące teksty, padały hasła, że damy radę. I w pewnym momencie padły słowa które dodały mi skrzydeł i zmotywowały mnie w stu procentach. Razem tworzymy zespół i razem możemy wszystko. Brzmiały we mnie te słowa przez cały 5 set, aż na tablicy zobaczyłam 15:10 dla nas, przetarłam oczy, kurde daliśmy razem, ucieszyło mnie to.
Wróciłam do hotelu, czekał na mnie już Bartek
- No moja pszczółka dała radę - złapał mnie w pasie
- Dała radę dała - uśmiechnęłam się do niego
- To jutro już możemy wrócić do domu, w końcu razem, a teraz mam dla Ciebie niespodziankę - odwzajemnił uśmiech
- Zaczekaj, muszę Ci coś powiedzieć - odsunęłam się od niego
- Czy to jest to o czym myślę? - uśmiechnął się
- Dostałam pewną propozycję.. - zaczęłam
- No jaką ? - przerwał mi
- Wiesz bo trener zaproponował mi żebym została tu na kolejny sezon i ja...
- Chyba sobie żartujesz prawda?
- Nie nie żartuje, dostałam taką propozycję
- Brawo, życzę Ci powodzenia, ja dla Ciebie zrezygnowałem z transferu do Japonii żeby wrócić do Rzeszowa a Ty zostajesz tutaj tak? Który zawrócił Ci w głowie, no przyznaj się pewnie Andrzej, wiedziałem że tak to się skończy - krzyczał zdenerwowany
- Nie będziemy tak rozmawiać, wyjdź a jak ochłoniesz to wróć - wskazałam dłonią na drzwi
-Nie będziemy rozmawiać wcale - odwrócił się i skierował w stronę drzwi -
- Jesteś idiotą, gdybyś dał mi dojść do słowa dowiedziałbyś się że nie przyjęłam tej propozycji i wracam do Rzeszowa, a to chyba należy do Ciebie - zerwałam z szyi łańcuszek od niego - podaruj go jakiejś innej, której będziesz pewny, bo jak widzę nadal nic się nie zmieniło, Ty się nie zmieniłeś, wracaj do Japonii, widocznie tam jest Twoje miejsce - otworzyłam drzwi i chciałam wyjść na korytarz kiedy poczułam na swojej dłoni jego bardzo mocny uścisk
- Przepraszam, nie chciałem
- Wiecznie przepraszasz,  może to był błąd
-Nie mów tak, proszę Cię - w jego oczach pojawiły się łzy - nie umiem inaczej, boję się że Cię stracę zwłaszcza teraz kiedy ..
- Kiedy co?
- Robiłem badania i nie jest najlepiej
- Poczułam że grunt sypie mi się pod nogami