środa, 13 czerwca 2018

Rozdział 34

-O czym myślisz? - odgarnął oje włosy z policzka
-O nas - uśmiechnęłam się do niego
-I co wymyśliłaś? - odwzajemnił uśmiech
-Myślę, ile jeszcze będziemy musieli przejść złych rzeczy
-Limit nieszczęść i porażek na naszą dwójkę chyba się wyczerpał
-No właśnie, chyba...
- Nie myślimy teraz o tym. Okej?
-Słuchaj, wyjedźmy gdzieś.  Chociaż na tydzień, nawet na Mazury.
-Masz rację! - Bartek wstał z łóżka i złapał za telefon
-Gdzie dzwonisz? - podeszłam do niego
-Do Winiara - przyłożył palec do moich ust bym nic już nie mówiła.
Wyrwałam telefon z jego dłoni i rozłączyłam połączenie.
-Co Ty robisz?
-Od nich też chce odpocząć
-Stało się coś?
Spojrzałam tylko na niego.
-Limit nieszczęść się wyczerpał tak? Skoro ona myśli że ja mogłabym Cię zdradzić to ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego, rozumiesz?
Nie wiem jak Ty ale ja jestem gotowa do wyjazdu - wskazałam na walizki przyniesione przez Michała
-Chcesz jechać w stroju pszczółki? - uśmiechnął się i podszedł by schować mnie w ramionach
-A co jest złego w stroju pszczółki?
-Co jak co, ale to w pasiaku Ci najlepiej
-Najlepiej to jest mi w Twoich ramionach - schowałam głowę w jego tors
-Kocham Cię - pocałował moje czoło
Wyrywając się z uścisku podeszłam do walizek.  Czas ogarnąć swoje życie, ale najpierw walizki. Zaczęłam od najmniejszej bo moje chęci wcale nie były większe.
Kiedy rozsunęłam suwak, zaczęłam wyciągać pojedyncze rzeczy i ubrania. W końcu trafiłam na coś szeleszczącego. Żelki anyżkowe? Skąd się tu wzięły. Kiedy wyciągnęłam, zobaczyłam przyklejoną karteczkę.  "Wiem że ich nie lubisz, ale to dzięki nim znaleźliśmy powód do rozmowy. Nie zapomnij o mnie A."  Uśmiechnęłam się do siebie mimowolnie i odczepiłam karteczkę a żelki kładąc na stole.
-Pomóc Ci? - Bartek wparował do pokoju
-Nie nie. Idź odpoczywaj
-No może jednak się przydam - rozsiadł się na kanapie
-Bartek..Idź stąd bo mnie rozpraszasz
-Uuu, a co to za żelki? - wyciągnął rękę w kierunku paczuszk, która leżała na stole
- Nie lubisz takich
-Ty też nie, więc po co Ci one? Wrzucę do kosza - Wstał i skierował się w stronę kuchni
-Zostaw - chwycilam jego rękę
-Yyyy - Bartek spojrzał wymownie
-Zostawię, może ktoś lubi- pocałowałam go by uciszyć kolejne pytania
-No okej - posłusznie odłożył je na swoje miejsce..powiedzmy że wierzę w tą wersję
Odwróciłam się i zaczęłam pospiesznie składać swoje rzeczy. Zajęło to kilkanaście może kilkadziesiąt minut, ale większość była zrobiona. Usiadłam na kanapie. I zaczęłam myśleć o Andrzeju. Co by było gdyby Bartek znalazł tą karteczkę. Pewnie kolejny raz wpadłby w furię...
-Chyba trzeba będzie dokupić jakąś szafę- Bartek usiadł obok
-Co? - wyrwałam się z rozmyślań
-Dwie nowe?
-Co dwie?
-No szafy. Żeby pomieścić Twoje rzeczy. Bo chyba zostajesz u mnie
-Bartek, ustalimy coś
-Czyli jednak nie zamieszkamy razem? - jego entuzjazm zleciał do zera
- Nie. Posłuchaj, ustalimy coś. Od teraz zawsze o wszystkim sobie mówimy. Okej? - spojrzałam czy informacja dotarła
-Okej- przytaknął
-I wysłuchujesz wszystkiego do końca zanim zaczniesz mnie o coś osądzać  - załapałam go za rękę
-Mam sie bać?
-Nie. Po prostu wiesz że ktoś miesza. I pewnie będziemy wystawieni na niejedną próbę..musimy słuchać siebie nawzajem A nie wszystkich dookoła. A te żelki są od Andrzeja na pamiątkę
-Czyli je wyrzucam- wstał i pospiesznie ruszył w kierunku kuchni
-Bartek, Ty serio z tego wszystkiego słyszałeś tylko to co chciałeś? Chyba ustaliliśmy coś. A Andrzej jako jeden z nielicznych był po Twojej stronie i robił wszystko żeby Ci pomóc.
- To co? Ja mam mu teraz dziękować ?  Wysłać mu kwiaty czy czekoladki?
-Jeszcze jedno słowo i przysięgam że mnie więcej nie zobaczysz
-Przepraszam - złapał mnie za ręce
-Limit porażek wyczerpany A ciągle jakieś dokładasz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz