poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 23

Dzisiaj mija dokładnie 4 miesiące od mojego "transferu". Bełchatów nie jest aż taki zły jak myślałam. Najlepsze jest to że dzisiaj w ramach LM gramy mecz z Lube. Tak właśnie z zespołem mojego Bartka, a nie przepraszam on już nie jest mój a tak właściwie to nawet nigdy moim nie był. Przez pół dnia  szukałam wyjścia z tej sytuacji,  planowałam jakoś wykręcić się z tego meczu. Jeśli go teraz zobaczę to cała moja próba zapomnienia straci jakąkolwiek siłę. Czas szybko płynął, godziny mijały, wskazówki kręciły się coraz szybciej, aż w końcu wybiła ta godzina w której trzeba było jechać na halę. Siedząc w autokarze czułam zdenerwowanie, panikowałam, nie wiedziałam co mam robić, jak się zachować... Iść z nim porozmawiać czy udawać że go nie znam i że nic nie znaczył? Nie tak się nie da, emocje sięgały zenitu. Kiedy już byliśmy na  miejscu modliłam  się tylko żeby go nie zobaczyć, żeby na niego przypadkiem nie wpaść, wiedziałam że to jest niemożliwe mimo to chciałam w to wierzyć. Jak się okazało los był dla mnie łaskawy bo dowiedziałam się że Bartka w tym meczu nie zobaczę, rozejrzałam się po hali, próbowałam wypatrzeć go na trybunach. Było to naiwne, nie chciałam go widzieć ale z drugiej byłam ciekawa jak  wygląda, czy się zmienił, czy kogoś ma. Od naszego pożegnania nie śledziłam informacji o nim, o jego karierze ani o życiu prywatnym. Wmawiałam sobie że mnie to nie interesuje ale z drugiej.... ehh. W końcu rozległ się pierwszy gwizdek. Mecz był potwornie trudny. Przez dwa pierwsze sety radziliśmy sobie świetnie.  W końcu trener podczas przerwy poinformował mnie że musi mnie zmienić co więcej robi to dla mojego dobra. Stałam w kwadracie nie rozumiejąc kompletnie jego decyzji, rozmyślając o tym co źle zrobiłam.... Aż do tego momentu w którym okazało się że Bartek zagra .....wszedł na boisko i wtedy moje serce zamarło. Patrzyłam na niego jak wtedy kiedy nasza znajomość się rozwijała. Chciałam nakarmić moje wygłodniałe jego widoku oczy. Wydawało mi się że patrzę kilka minut, ale jak się okazało patrzyłam na niego przez cały set, czyli jakieś  pół godziny. Okazało się że i ten set również był dla nas. I nadszedł ten potworny moment kiedy trzeba było stanąć pod siatką i podać sobie ręce. Szłam i czułam jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Stanęłam na samym końcu licząc że szybko przez to przemknę, ale los poraz kolejny sobie zadrwił i w zespole Lube na końcu stał on. I nadszedł ten moment kiedy moja ręka wylądowała w jego. Podniosłam głowę by poraz ostatni go zobaczyć. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały i lewy kącik jego ust powędrował ku górze. Zawsze tak robił kiedy chciał się zalotnie uśmiechnąć. Wtedy już wiedziałam że w jednym ułamku sekundy straciłam 4 miesiące trudnej walki by o nim zapomnieć. Jak widać nie da się zapomnieć o ludziach których się kochało, to po prostu niemożliwe.
- Gratuluje, dobry mecz - uśmiechnął się nadal trzymając moją rękę
Chciałam w tym momencie rzucić mu się na szyję i wyznać jak bardzo mi go brakowało i ile dla mnie znaczy. Ale zdobyłam się tylko na chłodne - Dzięki - wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Podbiegłam do mojej drużyny by razem cieszyć  się z wygranej. Aż w końcu poszłm do szatni by się odświeżyć i wrócić do hotelu bo mieliśmy już wolny  wieczór. Wyszlam przed halę i rozejrzałam się dookoła, plac opustoszał, więc i na mnie przyszła pora. Ruszyłam przed siebie i kiedy schodziłam ze schodów usłyszałam pytanie
- Można autograf?
- Dla wiernych kibiców zawsze -  odwróciłam się z uśmiechem
- Zawsze byłem i będę Twoim najwierniejszym kibicem - ujrzałam Bartka i momentalnie zamiast uśmiechu pojawiła się panika
- Dobrze Ci zrobił ten transfer, w końcu masz możliwości się rozwijać, nadal śledze Twoje postępy - dodał
- Ja niestety Twoich nie - wydusiłam z siebie
- Wiem nie dziwie Ci się, rozumiem że nie chciałaś i nie chcesz mnie widzieć - ponownie się uśmiechnął
-Nie chciałam Cię widzieć ale Cie widziałam przez te cholerne 4 miesiące - mój wzrok utkwił w podłodze
- Jak to? Przecież mówiłaś że nie śledzilaś moich postępów - podszedł bliżej
- Bo nie śledziłam
- Więc jak to możliwe? - zapytał
- Widziałam Cie każdej cholernej nocy kiedy tylko zamykałam oczy - powiedziałam drżącym głosem
- Więc Ty mnie nadal kochasz ? - podszedł i podniósł moją głowę tak że nasze oczy znowu się spotkały
- Niestety nigdy nie przestałam Cię kochać co więcej nigdy nie przestanę i doskonale o tym wiesz
- Wiem też że już nigdy mi nie zaufasz i nasze drogi znowu się rozejdą i tym razem na wiele dłużej niż jakieś 4 miesiące - oparł swoje czoło o moje
- Znowu musimy się rozstać, tym razem na poważnie bez żadnych powrotów - polozylam rękę na jego policzku
- Kocham Cie dlatego odejde jeśli to sprawi że będziesz szczęśliwa to odejde na zawsze, musisz mi to tylko powiedzieć prosto w oczy, że mnie nie chcesz, że nie kochasz i że nic nie znacze....wtedy odejdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz