Siedziałam na korytarzu a w uszach wciąż brzmiał dźwięk karetki, słowa lekarzy mieszały mi się w głowie naprzemian z biciem serca.
- No gdzie jesteście ?? Umawialiśmy się na 10, jest 11 co was tak zajęło? - usłyszałam głos przyjaciółki
- No hallo...? Mam wam dać jeszcze chwilę? Rozumiem - kontynuowała zadowolona
-...w szpitalu, jesteśmy w szpitalu, przeze mnie...- rozłączyłam się
Siedziałam i patrzyłam w ścianę, do czasu w którym na miejsce dotarli nasi przyjaciele.
- Co się stało? - Kamila usiadła obok i ścisnęła moją dłoń
- To moja wina - szepnęłam
- Twoja! I jeśli mu się coś stanie, odpowiesz za to - krzyknął Michał
- Przestań tak mówić - wtrąciła Kamila
- Nie, on ma rację. To jest moja wina. - przytaknęłam
- Oczywiście że tak. Nie możesz mu po prostu odpuścić? Wybaczyć albo po prostu od niego odejść? - mówił podniesionym tonem
- Ja właśnie chciałam od niego odejść, wtedy to się stało - nadal mówiłam szeptem
- Michał daj już spokój to ich sprawa
- Dopóki są naszymi przyjaciółmi to nasza sprawa, ktoś musi w końcu zareagować. Nie widzisz co ona wyprawia?
- Ona? Przecież to Bartek zniszczył ten związek. Daria mu w końcu wybaczyła a on zachowuje się jak król życia - zaczęło wrzeć
- Kamila, Michał ma rację to moja wina bo gdybym była odpowiednia nie doszło by do tego. Bartek nie musiał by mnie oszukiwać bo to moja wina że go kocham i moja wina ze chciałam być tą jedyną a gdy on to zrozumiał myśli że tylko jeśli będę... - mówiłam
- Przepraszam, nie chciałem cię obwiniać - przerwał mi
- Przecież tylko stwierdziłeś fakty, nie? - spojrzałam na niego
- Przepraszam, to ze strachu - podszedł i objął mnie
-Rozumiem. .
Tak na prawdę nie rozumiałam, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Każdy widział inne błędy. Każdy widział problemy w każdym. Może to był sposób by rozwiązać tą sytuację.
- Kto z państwa jest rodziną do pana Bartka? - zapytał lekarz który wyszedł z sali
- Ona - powiedziała Kamila wypychając mnie przed lekarza
- Tak, ja - kiwnęłam znacząco głową
- Może pani wejść do sali - lekarz pokazał ręką na drzwi
- Ale to znaczy że wszystko w porządku? - zapytał Winiarski
- Tak, a co miałoby nie być? W tym stanie to normalne - skomentował lekarz
- Moment, w jakim stanie? - spojrzałam na niego
- Pan Kurek jest już znany w naszym gronie, niezwykle uparty człowiek od 3 sezonów wysyłamy go na odpoczynek, więc jeśli dalej tak będzie to spotkamy się jeszcze kilka razy - uśmiechnął się
- Czy to niebezpieczne? - wtrąciła Kamila
- Na dłuższą metę na pewno, a teraz proszę niech Pani wejdzie i można zabierać pacjenta ze sobą - ponownie się uśmiechnął
-To może przełożyć powrót do Rzeszowa? - zaproponowała Kamila
- Nie będzie trzeba - uśmiechnęłam się i weszłam do sali.
Bartek siedział na łóżku, podpięty do kroplówki i zerkał przez okno, usiadłam obok niego i otarłam policzki na których było jeszcze sporo cierpienia w postaci łez.
-Przepraszam, znowu moja wina - powiedział nadal patrząc przez okno
- Przepraszam, znowu moja wina - powtórzyłam po nim
Wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał wymownie.
- No co? Odpinaj kroplówkę jedziemy do naszego domu - powiedziałam wstając z miejsca
- Naszego? Czy to znaczy? - odpiął kroplówkę i zerwał się z łóżka
- Tak właśnie to znaczy - pogładziłam jego policzki
- Zaczekaj muszę klęknąć ale musisz mi pomóc - złapał moje ręce
- Nie musisz klękać, zgadzam się się bez tego
- Muszę, bo to znak że ofiaruje Ci siebie więc mi pomóż
- Dobrze już - podałam mu rękę a on upadł na kolano. I wcisnął na mój palec pierścionek który dwukrotnie odrzuciłam
- Więc, zechcesz spędzić ze mną reszta życia?
- Z całą przyjemnością chcę - uklęknęłam razem z nim a nasze usta w końcu przypieczętowały radosną chwilę
niedziela, 30 października 2016
Rozdział 31
piątek, 21 października 2016
Rozdział 30
- Nie uciekłam po prostu chce wziąć prysznic - próbowałam zmienić temat
- A ja chce wziąć Ciebie za żonę, więc otwórz drzwi - szarpnął za klamkę
- Ale ja nie chce, rozumiesz - wyszłam do niego
- Dlaczego? - zobaczyłam smutek na jego twarzy
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze chwilę, proszę - spojrzałam na niego
-Czy to znaczy że mnie nie kochasz?
-Kocham najbardziej na świecie, ale ja nie jestem jeszcze gotowa na takie poważne decyzję, zwłaszcza że dopiero co wszystko się wyjaśniło, zaczekajmy jeszcze chwilę
- Masz rację, co ja sobie myślałem, heh. Że co wrócę po kilku miesiącach, Ty mi wybaczysz i staniemy na ślubnym kobiercu
-Przestań, przecież nie powiedziałam nie
-Ani tak
-Wstrzymajmy się z tym jeszcze jakiś czas, zanim to wszystko się ułoży, kilka tygodni może miesięcy
-Tak, może od razu kilka lat? zanim się zdecydujesz czego chcesz - podniósł ton
- Nie zaczynaj, proszę Cię - spojrzałam na niego
-Jasne, moja wina. Zawsze
- Nie zachowuj się jak dziecko
- Jasne jak dziecko, spójrz w końcu jak Ty się zachowujesz
-Jesteś jak rozkapryszony gówniarz, nie mam ochoty z Tobą gadać - wzięłam kurtkę i wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Szłam przed siebie, gdzie mnie nogi poniosą, nie poniosły za daleko bo tylko do sąsiedniego parku, usiadłam na ławce, czułam jak łzy ciekną po moich policzkach, cholerna bezradność, to uczucie kiedy kogoś kochasz a on swoim zachowaniem rujnuje wszystko, wiem że też nie jestem idealna ale kocham go najbardziej na świecie, mimo wszystko nie jestem gotowa na oświadczyny, które pewnie i tak niczego by nie zmieniły, tylko podczas kłótni przed trzaśnięciem drzwi leciałby pierścionek z palca w jego kierunku. Zanim oboje nie dojrzejemy do tego, to nie ma sensu..
Siedziałam i patrzyłam przed siebie, mimo że łzy rozmazywały mi obraz przede mną, ujrzałam go, szedł w moją stronę. Usiadł obok i siedzieliśmy w milczeniu... słyszałam łomot serca, mojego i jego. Nawet one nie łomotały równym rytmem.
-Miałem ostatnią szansę i ją zmarnowałem..
-Ja nie miałam i też nie podołałam
-I co teraz?
-Jest jedno wyjście.
-Przyjmiesz zaręczyny? - spojrzał
-Ty pojedziesz do Japonii ja zostanę tutaj - wstałam z miejsca i poszłam w stronę hotelu
-Nie mówisz poważnie - złapał mnie za rękę
- Mówię poważnie Bartek, tak będzie najlepiej
-Najlepiej? Dla kogo do cholery? - krzyknął
-Dla Ciebie i dla mnie, ta cała sytuacja coraz bardziej mnie dobija zamiast sprawiać że jestem szczęśliwa, nie potrafimy być razem i doskonale o tym wiemy, ciągle próbujemy i nic, zawsze się kończy ZAWSZE
-Toksyczny związek, toksyczny ja, prawda?
-Nie..widocznie nie jesteśmy sobie pisani i powinniśmy byli zostać przy przyjaźni tak byłoby
najlepiej
-Kochasz mnie? - złapał moje ręcę
-Doskonale wiesz że Cię kocham ale jak widać to za mało na to by być razem, przepraszam...- wyrwałam się z uścisku i ponownie ruszyłam przed siebie
-Daria...- szepnął
- Proszę nie utrudniaj - odwróciłam się i zobaczyłam Bartka leżącego nieruchomo na chodniku...
wtorek, 13 września 2016
Rozdział 29
czwartek, 8 września 2016
Rozdział 28
Wybiegłam przed hotel, panowie zawzięcie o czymś dyskutowali, nawet nie zauważyli że lekko się spóźniłam. Weszłam do autokaru i zajełam swoje miejsce, włożyłam słuchawki do uszu i nawet nie zdążyłam włączyć muzyki kiedy obok pojawił się Andrzej
-No cześć sprawę mam - uśmiechnął się i zajął miejsce obok
-No cześć a jaką? - wyciągnęłam słuchawki z uszu
-Wiesz że trener chciałby żebyś została z nami na kolejny sezon?
- No coś Ty, na prawdę ? - zapytałam zaskoczona
-Na prawdę chciałem Ci przekazać tą informację żebyś się zastanowiła i zanim zdążyłam o cokolowiek zapytać Andrzej podreptał na swoje miejsce.
Byłam zaskoczona tą propozycją, ktoś wreszcie chce mnie w swoim klubie, może w Skrze jestem im potrzebna, bardzo ucieszyła mnie ta propozycja. Byłam nią tak pochłonięta że nie zauważyłam kiedy nasz autokar został pusty. Jak zwykle dotarłam ostatnia. Ale wszyscy się już zdążyli do tego przyzwyczaić i w sumie ja też zdążyłam się przyzwyczaić, do tej sytuacji, do klubu, do tych ludzi.
Trening i rozgrzewka minęły mi błyskawicznie, w końcu zaczął się mecz, decydujący mecz, mój ostatni mecz w żółto-czarnych barwach. Nie było lekko ale w tej dyscyplinie nigdy nie ma lekko.
Było przykro przegrać czwartego seta, ale taki jest sport, mimo dużej przewagi roztrwoniliśmy punkty i to się na nas zemściło. Wszyscy byliśmy wkurzeni tą sytuacją ale każdy udawał że jest okej. Każdy rzucał jakieś motywujące teksty, padały hasła, że damy radę. I w pewnym momencie padły słowa które dodały mi skrzydeł i zmotywowały mnie w stu procentach. Razem tworzymy zespół i razem możemy wszystko. Brzmiały we mnie te słowa przez cały 5 set, aż na tablicy zobaczyłam 15:10 dla nas, przetarłam oczy, kurde daliśmy razem, ucieszyło mnie to.
Wróciłam do hotelu, czekał na mnie już Bartek
- No moja pszczółka dała radę - złapał mnie w pasie
- Dała radę dała - uśmiechnęłam się do niego
- To jutro już możemy wrócić do domu, w końcu razem, a teraz mam dla Ciebie niespodziankę - odwzajemnił uśmiech
- Zaczekaj, muszę Ci coś powiedzieć - odsunęłam się od niego
- Czy to jest to o czym myślę? - uśmiechnął się
- Dostałam pewną propozycję.. - zaczęłam
- No jaką ? - przerwał mi
- Wiesz bo trener zaproponował mi żebym została tu na kolejny sezon i ja...
- Chyba sobie żartujesz prawda?
- Nie nie żartuje, dostałam taką propozycję
- Brawo, życzę Ci powodzenia, ja dla Ciebie zrezygnowałem z transferu do Japonii żeby wrócić do Rzeszowa a Ty zostajesz tutaj tak? Który zawrócił Ci w głowie, no przyznaj się pewnie Andrzej, wiedziałem że tak to się skończy - krzyczał zdenerwowany
- Nie będziemy tak rozmawiać, wyjdź a jak ochłoniesz to wróć - wskazałam dłonią na drzwi
-Nie będziemy rozmawiać wcale - odwrócił się i skierował w stronę drzwi -
- Jesteś idiotą, gdybyś dał mi dojść do słowa dowiedziałbyś się że nie przyjęłam tej propozycji i wracam do Rzeszowa, a to chyba należy do Ciebie - zerwałam z szyi łańcuszek od niego - podaruj go jakiejś innej, której będziesz pewny, bo jak widzę nadal nic się nie zmieniło, Ty się nie zmieniłeś, wracaj do Japonii, widocznie tam jest Twoje miejsce - otworzyłam drzwi i chciałam wyjść na korytarz kiedy poczułam na swojej dłoni jego bardzo mocny uścisk
- Przepraszam, nie chciałem
- Wiecznie przepraszasz, może to był błąd
-Nie mów tak, proszę Cię - w jego oczach pojawiły się łzy - nie umiem inaczej, boję się że Cię stracę zwłaszcza teraz kiedy ..
- Kiedy co?
- Robiłem badania i nie jest najlepiej
- Poczułam że grunt sypie mi się pod nogami
czwartek, 23 czerwca 2016
Rozdział 27
- o czym tak rozmyślasz kochanie? - Bartek nachylił się nade mną
- ja? o niczym - uśmiechnęłam się do niego
- inaczej to wygląda - drążył temat
- myślę o meczu, wiesz to już prawie koniec mojej przygody ze Skrą i trochę smutno ale z drugiej powrót do Resovii bardzo mnie cieszy, wiesz takie życiowe rozdarcie - wybrnęłam
- no tak, znam ten ból ale i tak wiem że to nie chodzi o to - musnął ustami moje czoło
- a co to za spiski? - wtrącił Winiar
- a tak was obgadujemy, a co nie wolno? - powiedziałam szczęśliwa że uratował mnie z niezręcznej sytuacji
- ale tylko jeśli to obgadywanie jest w pozytywnym sensie - zaśmiał się
- no w innym nie da rady - dodał Kurek
- no więc pasowałoby jakoś uczcić tą okazję, prawda? - zaproponowała Kamila
- bardzo chętnie ale szybko bo ja muszę uciekać, gdyż jutro muszę być wypoczęta - skrzywiłam się
- no tak nasza pszczółka jutro walczy - wyszczerzył zęby Winiar
- tak pszczółka walczy i wraca jako wilk - powiedziałam dumna
- w końcu! - krzyknęła Kamila
- a w końcu wracam na stare śmieci - byłam szczęśliwa z tego
- dobra jeden szybki drink i do spania - wtrącił Kurek
Uczciliśmy nowe życie naszych przyjaciół, w końcu nasza w tym zasługa, nasz spisek się udał, więc jesteśmy mega szczęśliwi. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy więc już po godzinie byłam w łóżku, by na drugi dzień być gotową do walki. Nasi przyjaciele i Bartek zostali pewnie świętować.
Rano obudziło mnie natrętne pukanie do drzwi, zwlekłam się niechętnie z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi, gdy je otworzyłam ujrzałam Bartka.
-a Ty tu co? - przetarłam oczy
-no miłe przywitanie - powiedział wchodząc do środka i całując mnie na powitanie
-Bartek - odsunęłam go od siebie
-no co? zdążymy - zaśmiał się i ponownie zaczął mnie całować
-jesteś głupi! - ponownie go odsunęłam
- no co? jest dopiero 8 - spojrzał na zegarek
-która? - złapałam za telefon by sprawdzić czy to prawda
-no nawet nie ma 8 jest dokładnie 7:58 - poprawił się
-no pięknie, już powinnam być na dole z chłopakami - zaczęłam szukać ubrania
-chłopaki i chłopaki a ja to co? - usiadł na łóżku
-oj już się nie czepiaj, dobra - pocałowałam go
-no co się nie czepiaj, taka przecież prawda
-no przestań jojczeć, Bartek! - zebrałam rzeczy i skierowałam się w stronę drzwi
-no idź zostaw mnie tu samego - wstał z łóżka
-no nie wytrzymam z Tobą, jaka się z Ciebie maruda zrobiła - wyszłam na korytarz i skierowałam się w stronę windy by jak najszybciej dołączyć do chłopaków którzy jedli śniadanie, przez całą drogę słyszałam marudzenie Bartka. Gdy już dołączyłam do reszty, zjadłam śniadanie i wybraliśmy się na trening,po 2 godzinach chwila przerwy i znowu trzeba będzie się zebrać przed hotelem by wyruszyć na moją ostatnią walkę. Gdy wróciłam do pokoju moja maruda leżała na łóżku, podeszłam cicho i usiadłam obok. Położyłam rękę na jego ramieniu, ale zero reakcji
-jesteś zły? - zapytałam szeptem
W odpowiedzi usłyszałam tylko głośne chrapanie, no pięknie nie dość że maruda to jeszcze śpioch. Położyłam się obok niego, wtuliłam się w jego ciało i sama odpłynęłam.
-no pięknie rozgrzane mięśnie i poszłaś spać? - usłyszałam głos Bartka
-cicho, jeszcze 5 minut - odwróciłam się w drugą stronę
-a śpij ile chcesz tylko o meczu nie zapomnij, dobra?
-mhm - wydusiłam z siebie
-no to o której Cię obudzić? tak serio za 5 minut, za 10 minut za pół godziny? - zaczął swój potok pytań
-za 10 lat
- za 10 lat to już będzie po meczu i Ty będziesz się wygrzewać w ciepłych krajach - znowu zaczął swoje opowieści
-no nie wytrzymam z Tobą - wstałam z łóżka
-no śpij, śpij - uśmiechnął się
- nie uwierzysz, ale mi się odechciało spać, wiesz - przetarłam oczy
-no to skoro odechciało Ci się spać to może..- pociągnął mnie za rękę
-może co? - wróciłam obok niego
-a może hmmm- znowu zaczął mnie całować
W tej chwili rozległ się dźwięk telefonu Bartka tym razem
-no tak tylko chłopaki i chłopaki a ja to co? - zaśmiałam się
-nie odbieram, mam ważniejsze rzeczy do roboty - wrócił do swojego zajęcia
I w tym momencie ponownie rozległ się dźwięk telefonu
-no odbierz to nie ma sensu - wstałam i zaczęłam ponownie zbierać swoje rzeczy bo za kilka minut mamy zbiórkę przed hotelem, Bartek leżał i rozmawiał przez telefon z kimś "ważnym" pewnie w sprawie kontraktu, podbiegłam i pocałowałam go na pożegnanie, wtedy jeszcze nie wiedziałam że mogę widzieć go po raz ostatni...
niedziela, 27 marca 2016
Rozdział 26
-Wiesz, mam nadzieję, że nie jesteś zła na to że się wtrąciliśmy w wasze sprawy - powiedział Winiarski
-Nie, oczywiście że nie. Jestem wam wdzięczna za to że chcieliście nam pomóc, naprawdę doceniam to - uśmiechnęłam się
-No i gdyby nie to, to pewnie nie spotkalibyśmy się tutaj w czwórkę - dodał Winiar
-Ej, nie ja bym na pewno przyjechała nawet bez tej małej konspiracji jaką musieliśmy zastosować - zaśmiała się Kamila
- No tak, ale pewnie nie było by tu wtedy Bartka i takie tam - powiedziałam
- Daria, ale ja bym była, no - rzuciła Kama
- Tak, to najważniejsze - Winiarski wstał z miejsca,
-Kochanie chodź na chwilkę - dodał podając jej rękę
- Ale gdzie ? - zapytała zdziwiona
-No chodź - Winiar mrugnął znacząco
-To my na chwilkę was zostawimy - powiedziała Kamila ściskając moje ramię, dając w ten sposób znać że będzie dobrze..że mam działać.
-Ech, więc co teraz będzie ? - zapytał Bartek, który do tej pory milczał
- Nie wiem, wszyscy w nas wierzą, ale czy my wierzymy że może kiedyś być jak dawniej? - zapytałam
-Ja cholernie w to wierzę...pytanie tylko czy Ty w to wierzysz - spojrzał głęboko w moje oczy
-Chce w to wierzyć, na prawdę chce. Ale coś tak dziwnego nie pozwala mi na zbyt wielkie nadzieję, ja nawet nie potrafię tego nazwać...mam ochotę rzucić Ci się na szyję zapominając wszystko i zacząć żyć szczęśliwie u Twojego boku, ale coś po prostu nie pozwala mi tego zrobić - zamotałam się sama w swoich myślach
-Ja cię rozumiem, na prawdę.. dam Ci tyle czasu ile tylko potrzebujesz. Mam czekać całe życie, żeby spędzić z Tobą ułamki sekund, będę czekał, będę - wyciągnął rękę w moją stronę
Wstałam z miejsca i zajęłam wolną przestrzeń obok niego, złapałam jego dłoń w swoją i siedziałam bez słowa dłuższą chwilę, sama nie wiedziałam o co chodzi, co teraz, co dalej. Może faktycznie czas zapomnieć i zacząć wszystko na nowo. Tworzyć przyszłość właśnie z nim.
-Bartek - wstałam z miejsca
-Tak? - stanął na przeciwko
-Kocham Cię...- wyciągnęłam ku niemu ramiona a on bardzo szybko się w nich znalazł...
-Ja Ciebie też kocham..-szepnął
Kiedy tak staliśmy, zrozumiałam że to właśnie jego szukałam całe życie, może to naiwne i dziecinne ale czułam coś czego nie czułam nigdy wcześniej, nikt nigdy nie wywoływał takich emocji, niczyje uściski nie dodawały tyle otuchy, niczyje pocałunki nie wywoływały takiego drżenia, jego bliskość była moim uzależnieniem, był częścią mnie.Był człowiekiem stworzonym właśnie dla mnie.
-Wiedziałam że tak będzie, zawsze mówiłam że będziecie razem, zawsze - usłyszeliśmy słowa Kamili wracającej z Michałem
-To nie tak, my właśnie się rozstajemy tak na dobre - mrugnęłam do Kurka
-Tak, to nasze pożegnanie - dodał, i skierował się w stronę wyjścia
-Co ? ale? jak? - zaczęli wypytywać
-No wracaj ! - zawołałam za Bartkiem, który z uśmiechem na ustach dołączył do nas, po czym objął mnie swoim ramieniem
-Żartowaliśmy, no - powiedział
-Czyli że co? Że się udało? Że znowu będzie nasza czwórka? - zapytał uradowany Winiar
-Tak teraz będzie jak dawniej - dodałam
-A przynajmniej postaramy się żeby było tak jak dawniej, prawda? - spojrzałam na moich przyjaciół
-A nawet i lepiej, teraz wszystko się zmieni...wszystko - powiedziała Kama ze łzami w oczach
-Ej, aż tak się wzruszyłaś naszym powrotem? - uśmiechnął się Bartek
-Tak, bo was kocham - uściskała nas
-Skoro mówimy o miłości...Kamila czy byłabyś w stanie spędzić ze mną resztę swojego życia? - zapytał Winiar
-No pewnie głupku, przecież wiesz - odpowiedziała
W tym momencie Michał uklęknął na kolanie i wyciągnął małe czerwone pudełeczko
-Czy zostaniesz moją żoną? - podał jej pierścionek
Kamila stała patrząc na Michała ze łzami w oczach
-No powiedz tak ! - krzyknęliśmy równocześnie
-Tak? Nie... - spojrzała na nas
-Jak to? - Michał wstał i popatrzył na swoją wybrankę
- To znaczy tak! Chce zostać Twoją żoną! - wydobyła z siebie w końcu upragnioną odpowiedź
Gdy nasi przyjaciele pieczętowali swoje narzeczeństwo, my nie wiedzieliśmy co zrobić, to wszystko działo się tak szybko, zanim któreś z nas zebrało się na jakiś ruch, nasi przyjaciele dorwali nas w uściski.
-To kiedy wesele? - zapytałam
-No spokojnie spokojnie to na razie taka mała rezerwacja że ta kobieta jest moja - Winiar wskazał na pierścionek na palcu
-To chyba ja też powinienem Ci się oświadczyć? - uśmiechnął się Bartek
-Nie, nie ja nie potrzebuje takich rezerwacji - odwzajemniłam jego uśmiech
-A dasz mi to na piśmie? Że jesteś moja? - drążył dalej
-Tak nawet w 2 egzemplarzach jeśli tylko potrzebujesz - próbowałam urwać temat
-No nie wiem nie wiem, chłopie weź rezerwuj zanim Ci ktoś ją sprzątnie sprzed nosa - powiedział Winiar
-No np jakiś Adam - szepnęła do mnie Kama
-Ty nadal coś do Adama? - zapytał Bartek
-Co? Nie! Kama żartowała, prawda ? - spojrzałam na nią przerażona
-No tak, żartowałam. - lekko się uśmiechnęła
-Mam nadzieję! - powiedział Kurek
-Ja też...-pomyślałam...
środa, 10 lutego 2016
Rozdział 25
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć i czy w ogóle powinienem o tym mówić - uciekł spojrzeniem
- Jezu, no mów! - czułam jak serce coraz bardziej mi łomocze
- No bo ja umieram....- zaczął
- Ale co? Jak? To nie możliwe...- poczułam jak łzy spływają mi po policzkach
- Tak, umieram. Umieram z braku Ciebie. Nie umiem żyć bez Ciebie, próbowałem, nie umiem, przepraszam -mówił
- Jesteś nienormalny, myślałam że serio Ci coś jest. Wiesz jak się przestraszyłam? - nie potrafiłam opanować łez
- A myślisz że to jest nic? To jest dużo gorsze niż śmierć - podszedł do mnie i otulił swoimi ramionami. Wtuliłam się w jego tors i schowałam swoją głowę tak by nie widział moich łez. Staliśmy tak chwilę a ja poczułam się jak dawniej....
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało - szepnęłam
- Wiem, doskonale wiem co czujesz, bo ja czuję to samo, nie wiem co mam zrobić żebyś znowu mi zaufała, żebyś znowu była moja - zaciskał swoje ręce coraz silniej
- A ja chciałabym żeby to się nie wydarzyło, żeby było jak kiedyś - wróciłam do stolika
- A ja chciałbym cofnąć czas o tyle żeby wcześniej Ci wszystko wyznać, żeby dużo wcześniej wszystko nam się udało, bez problemów - dołączył do mnie
- No jak bez problemów? Nie ma życia bez problemów - uśmiechnęłam się
- No tak, więc bez takich problemów, ech - odwzajemnił mój uśmiech
- Przepraszam, że nie chciałam Cię słuchać, że nie dałam szansy, ale wiesz ja nie umiem żyć z taką świadomością że przez jakiś czas było nas 2, że nie powiedziałeś mi tego od razu, no bo to tak jakbyś mi nie ufał, może gdybyś mi na spokojnie powiedział o tym wszystkim, teraz byłoby inaczej
- Tak, wiem spieprzyłem, przyznaje się do tego, ale zrobię wszystko żeby Cię odzyskać wiesz - złapał moją rękę
- Ja wiem, że Ty się tak łatwo nie poddajesz, walczysz do końca, o wszystko...- zaczęłam
-...co kocham, tak zawsze walcze do końca o wszystko, zawsze - dokończył
Siedzieliśmy tak rozmawiając, przez moment nie liczyło się nic, wszystko co złe zeszło na dalszy plan, a my próbowaliśmy ułożyć to wszystko w całość.Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem. Tylko u nas jak zawsze wszystko było inaczej. Jeszcze kilka godzin temu mówiłam sobie że Czas zapomnieć, że był. Zniszczyć w sobie wspomnienia, które wciąż jeszcze ranią. wyrzucić z serca wszystkie słowa, wszystkie gesty, najsłodsze pocałunki i najpiękniejsze spojrzenia. Pozbyć się widocznych śladów jego obecności. Czas żyć życiem. Nie nim. A teraz? byłam zupełnie pogubiona. Głupi paradoks siedzi w mojej psychice. Nie potrafię okazywać uczuć. Zawsze gdy kogos pokocham daje mu do zrozumienia, że jest dla mnie nikim. A teraz było inaczej, za bardzo pokazałam że mi zależy...i szybko tego żałowałam, ale co jeśli to jednak wszystko czego tak na prawdę chce.
-Jeszcze nigdy z nikim nie byłam tak szczęśliwa.Ale też nigdy wcześniej tyle nie płakałam..mimo to i tak chyba muszę poprosić Cię o czas, chwilę czasu - moją rozmowę przerwał Michał dosiadający się do naszego stolika
-Widzę wszystko się udało, wszystko - uścisnął nasze dłonie
-Jeszcze nie do końca - powiedziałam
-Dlatego musisz wyjść przed restauracje i tam ktoś nad Tobą popracuje a ja popracuje nad Bartkiem - mówił szczęśliwy Michał
-Cóż za konspiracja - uśmiechnęłam się i wyszłam na zewnątrz, mimo pięknego słońca było dosyć zimno, zaczęłam pocierać swoje ręce,
- Nadal nie nauczyłaś się nosić czapki - usłyszałam głos swojej przyjaciółki
-Nadal nie zrozumiałaś, że ja się nie zmienię? - zaśmiałam się i udałam się w jej kierunku, padłyśmy sobie w ramiona jak za starych dobrych czasów, jakby te miesiące rozłąki niczego nie zmieniły w naszym życiu, nie zachwiały naszej przyjaźni, mimo wszystko znowu było jak dawniej
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym co się stało? O waszych problemach - zapytała
-Sama wiesz jakby było, Ty mówiłabyś mi że on mnie kocha i nie chciał mnie skrzywdzić,że ja kocham jego. Ja bym miała swoje zdanie mimo że chciałabym żeby było jak twierdzisz Ty - odpowiedziałam
-Nie było by tak - zaprzeczyła
-No jak nie? przypomnieć Ci mam dawne lata..dawne przeżycia - zaśmiałam się
- No dobra nie było tematu, ale przykro mi że musiałaś sobie radzić z tym sama, wiesz
-Nie byłam z tym sama z każdej strony słyszałam tylko jak każdy mówi zapomnij o nim.A może ja nie potrafię?
bo łatwo im powiedzieć nie kochaj go. A mi już nawet łez brakowało żeby płakać
-Proszę Cię nie rezygnuj. Może okaże się, że to na niego czekałaś całe życie?
piątek, 5 lutego 2016
Rozdział 24
- Zabawne, a zawsze powtarzałaś, że to ja uciekam od problemów - przybliżył się znów na niebezpieczną odległość
-Właśnie dobrze powiedziane problemów - uśmiechnęłam się lekko
- Nie łap mnie za słówka, wiesz o co mi chodzi
- No właśnie kurcze pogubiłam się w tym już jakiś czas temu - odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam w stronę wyjścia
- Każdy ma prawo się pogubić, każdy ma też prawo dostać drugą szansę, nie sądzisz? - podbiegł do mnie
- Ale czego Ty ode mnie oczekujesz? - odwróciłam się
- Chce żebyś dała mi szansę, żebyś dała sobie wszystko wytłumaczyć, żebyś mnie zrozumiała,wybaczyła mi to co się stało - mówił
- Chyba nie potrafię, nie umiem zapomnieć tego co się stało, może kiedyś ale jeszcze nie teraz, sama nie wiem...
- Sama mówiłaś że nasza przyjaźń jest na zawsze a złamało ją takie coś, przecież wiesz że nie zrobiłem niczego złego
- No popatrz takie małe niewinne coś, to straszne, jak tak mogłam, no bo przecież Ty nie zrobiłeś niczego złego, to tylko ja sobie coś ubzdurałam - zaczęłam swój monolog.
Wtedy Bartek podszedł do mnie , położył ręce na moich policzkach i ustami zamknął moje usta tak bym nic więcej nie mówiła. Tkwiliśmy tak dłuższą chwilę, czekałam na ten moment bardzo długo, mimo to odsunęłam swoją twarz od jego twarzy.
- Nigdy więcej tego nie rób - szepnęłam
- Przepraszam - powiedział zaciskając swoje ręce na mojej tali
- Puść mnie - próbowałam rozluźnić jego uścisk
- Obiecaj, że dasz mi chwilę rozmowy, tylko tyle - zacisnął ręce jeszcze bardziej
- Proszę, puść mnie - wtedy on rozluźnił swój uścisk a ja pospiesznie ruszyłam w stronę czekającego autokaru. Weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Całą drogę patrzyłam na krajobraz za szybą, słuchałam muzyki i rozpamiętywałam spotkanie z Bartkiem. Mimo upływu czasu moje uczucia nie uległy zmianie, co więcej są jeszcze mocniejsze. On wciąż działa na mnie tak mocno, wciąż sprawia mi drżenie rąk, szybsze bicie serca...Z moich rozmyślań wyrwał mnie Andrzej
- Zamierzasz tu spać ? - zaśmiał się
- Co? - zapytałam nie słysząc jego pytania
- Pytałem czy zamierzasz spać dzisiaj w autokarze - powtórzył
- Nie, nie zamierzam - uśmiechnęłam się
- No to chodź do hotelu bo jesteśmy już na miejscu - podał mi rękę a ja posłusznie ruszyłam za nim.
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju od razu poszłam pod prysznic. Stałam i nadal myślałam o tym wszystkim. Ciepła woda była ukojeniem dla mojego ciała, kiedy wyszłam od razu położyłam się do łóżka, jedyne o czym marzyłam to sen najlepiej kilkunastu godzinny. Mimo potwornego zmęczenia nie mogłam zasnąć, moje myśli były zupełnie nie tam gdzie powinny, dopiero nad ranem odpłynęłam. Ze snu wydarł mnie telefon...jakiś nieznany numer. Nie lubiłam odbierać takich telefonów ....
- Dzień dobry, chciałbym Ci tylko powiedzieć że ....- usłyszałam jakiś męski głos
- Bartek...- przerwałam mu
- Michał, ale cieszę się że myślisz o nim, to dobry znak - powiedział radośnie
- Jaki Michał? - przetarłam oczy
- Facet Twojej przyjaciółki, przyjaciel Twojego faceta - zaśmiał się
- Ekhem - chrząknęłam do telefonu
- No przepraszam, słuchaj mam sprawę do Ciebie - zaczął
- Tak słucham Cię - poprawiłam się na łóżku
- Chodzi o Bartka....
- To chyba nie jest dobry temat do rozmowy
- Wydaje mi się że to powinno Cię zainteresować
- Nie wydaje mi się
- A mi tak. Tu liczy się czas - powiedział zaniepokojony
- Co się dzieje? - zerwałam się na równe nogi
- Wiesz, to chyba nie jest dobra rozmowa na telefon, masz może czas teraz? - powiedział
- Ale że jak teraz? Już? - pytałam
- No tak, za 20 minut w tej restauracji obok hotelu w którym jesteście - oznajmił
- Ale co Ty tu robisz ? - pytałam dalej
- Przyjdź wszystkiego się dowiesz, pytaj o rezerwacje na nazwisko Winiarski, okej?
- No okej - rozłączyłam się i poszłam się jakoś ogarnąć, ciężko było ukryć zmęczenie i nieprzespaną noc mimo to udało mi się zebrać i po wyznaczonym czasie byłam już na miejscu, w recepcji zapytałam o rezerwacje, kelner wskazał mi stolik gdzie się udałam, kiedy zajęłam miejsce dostałam sms-a od Michała że się trochę spóźni, uśmiechnęłam się, a niby to kobiety mają z tym problem, odłożyłam telefon i czekałam.
Wtedy na przeciwko mnie usiadł nie kto inny tylko Bartek,
-Czyli jednak Ci na mnie zależy skoro dowiedziałaś się że coś jest nie tak i tu jesteś - usiadł na przeciwko
-Czyli to był zwykły spisek, a Tobie nic nie jest tak? - zapytałam wstając z miejsca
- Nie do końca spisek, bo coś mi jest - oznajmił
poniedziałek, 1 lutego 2016
Rozdział 23
- Gratuluje, dobry mecz - uśmiechnął się nadal trzymając moją rękę
Chciałam w tym momencie rzucić mu się na szyję i wyznać jak bardzo mi go brakowało i ile dla mnie znaczy. Ale zdobyłam się tylko na chłodne - Dzięki - wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Podbiegłam do mojej drużyny by razem cieszyć się z wygranej. Aż w końcu poszłm do szatni by się odświeżyć i wrócić do hotelu bo mieliśmy już wolny wieczór. Wyszlam przed halę i rozejrzałam się dookoła, plac opustoszał, więc i na mnie przyszła pora. Ruszyłam przed siebie i kiedy schodziłam ze schodów usłyszałam pytanie
- Można autograf?
- Dla wiernych kibiców zawsze - odwróciłam się z uśmiechem
- Zawsze byłem i będę Twoim najwierniejszym kibicem - ujrzałam Bartka i momentalnie zamiast uśmiechu pojawiła się panika
- Dobrze Ci zrobił ten transfer, w końcu masz możliwości się rozwijać, nadal śledze Twoje postępy - dodał
- Ja niestety Twoich nie - wydusiłam z siebie
- Wiem nie dziwie Ci się, rozumiem że nie chciałaś i nie chcesz mnie widzieć - ponownie się uśmiechnął
-Nie chciałam Cię widzieć ale Cie widziałam przez te cholerne 4 miesiące - mój wzrok utkwił w podłodze
- Jak to? Przecież mówiłaś że nie śledzilaś moich postępów - podszedł bliżej
- Bo nie śledziłam
- Więc jak to możliwe? - zapytał
- Widziałam Cie każdej cholernej nocy kiedy tylko zamykałam oczy - powiedziałam drżącym głosem
- Więc Ty mnie nadal kochasz ? - podszedł i podniósł moją głowę tak że nasze oczy znowu się spotkały
- Niestety nigdy nie przestałam Cię kochać co więcej nigdy nie przestanę i doskonale o tym wiesz
- Wiem też że już nigdy mi nie zaufasz i nasze drogi znowu się rozejdą i tym razem na wiele dłużej niż jakieś 4 miesiące - oparł swoje czoło o moje
- Znowu musimy się rozstać, tym razem na poważnie bez żadnych powrotów - polozylam rękę na jego policzku
- Kocham Cie dlatego odejde jeśli to sprawi że będziesz szczęśliwa to odejde na zawsze, musisz mi to tylko powiedzieć prosto w oczy, że mnie nie chcesz, że nie kochasz i że nic nie znacze....wtedy odejdę...